- Kochanie, chodź, obiad na stole!- krzyczy Mulat na cały dom.
- Lecę, pędzę, miśku!- przybiegła Brunetka.- Eeej.. Co się tu kurwa dzieję?!- spojrzała się na swojego męża, piorącego dywan.
- No co? Lubię czystość..- odciągnął się na chwilę od pracy.- Kiciu, usiądź, ja ci przyniosę jedzonko.- wskazał jej miejsce przy stole, na którym usiadła zdziwiona dziewczyna. Slash podał jej talerz z :
Ally spojrzała się zdziwiona na danie
- To Ty to zrobiłeś?!- skierowała swój wzrok na Saul'a.
- Tak, smacznego kochanie- posłał jej całusa i wlał sobie czerwone wino do małej szklanki.
- Ja już kurwa mam dość!- dziewczyna wstała i rzuciła sztućce na stół.
- Coś nie tak, kochanie? Zasoliłem?- dopytywał się nadal spokojny Mulat.
- Nie kurwa mać, spieprzyłeś! Spieprzyłeś wszystko co było dawniej! Pomyśleć, że zabiłeś największego Mafioso, Joe Perry'ego, a teraz gotujesz mi obiad, sprzątasz w domu i założyłeś swoją własną ekologiczną farmę!
- Spokojnie kiciu, usiądź, Ja ci zaparzę meliski..- Saul wstał i poszedł szybkim krokiem do kuchni, na co Ally usiadła na krześle i zakryła twarz rękoma.
- Ja pierdole...- przeklnęła cicho.
Kilka minut później chłopa przyniósł dziewczynie herbatę, podał jej pod nos.
- Spierdalaj mi z tym badziewiem!- wylała na niego gorący płyn, a on to olał.
- Kochanie, chodź zobaczysz, co zrobiłem naszemu synkowi!- złapał Ally za rękę i pobiegł na piętro.
- Ale my nie mamy dzieci!- zdziwiła się Natalie.
- Będziemy mieć, ale to kwestia czasu- zaśmiał się Mulat.
- Zobacz, jaka kołyska!- pokazał jej wystruganą kołyskę z podpisem Slash'a i Alls.
- Podoba ci się?- uśmiechnął się do dziewczyny, a ona nie wiedziała jak zareagować na widok (dawniej) Najlepszego gitarzysty, supermegahotgorącego faceta stojącego przy swojej roboty kołysce z łezką w oku i różowym fatuszku.
- Slash.. Wiem, że chciałbyś mieć dziecko, ale zrozum..- dziewczyna podeszła do niego.
- Nie! ja chcę mieć synka, chcę mieć bobasa, by go wychowywać przy pomocy poradników!
- ..Dla kobiet..- wtrąciła Alls.
- No i co z tego?! Ważne, że chociaż dają dobre rady, np. jak trzymać dziecko, jak nauczyć go strzelać z karabinu..
- Slash!- krzyknęła Natalie.- Mam tego dość! Wszystko jest takie super ekstra, a gdzie pościgi, wybuchy i strzały?! To dzięki nim się poznaliśmy!- dziewczynie zakręciła się łza w oku.- To my, razem zabiliśmy włoskiego seryjnego zabójcę- Stevena Adlera...- wbiła wzrok w ziemię, na którą spłynęła łza.
- Ale kiciu.. Teraz każdy sądzi, że jestem martwy, nie niszczmy tego..- uniósł jej głowę.
- Szczerze? Ja chcę to zniszczyć..- wyszła z pokoju, a potem z domu. Wyjechała z podjazdu rodzinnym wanem, ale po drodze go zmieniła na :
Po 15 minutach jazdy zatrzymała się na targu, po czym podeszła do budki telefonicznej, wykręciła numer. Usłyszała piknięcie, czyli znak, że połączenie zostało odebrane.
- Haloo?- osoba zapytała zza aparatu.
- Duff, mieszkasz w Chicago, tak? Mam plana..
- No tak, mieszkam. Opowiadaj..
- Mam dość! Slash zachowuje się gorzej od mojej matki! Sprząta, gotuje, marzy o synie..
- Ale to chyba normalne..
- No ale u niego to takie nie jest, bo PRZESTAŁ pić i palić!- wykrzyczała do telefonu.
- O kurwa.. to jest źle..
- No wiem, że jest! I właśnie słuchaj... Czytałam w gazecie, że Evę porwał gang..
- No tak.. I..?
- Nie możesz zwrócić się z tą sprawą do Saula? No wiesz.. Jak dawniej..- oboje się zaśmiali.
- Spoko, to daj mi jego namiary, kochana.
- 789466245- nasz numer, a my obecnie mieszkamy w Meksyku, w dzielnicy o nazwie Roelho, piętnasty dom. Trzymaj się, xoxo!- zakończyła rozmowę i wróciła do mieszkania..
3 dni później. W domu wciąż panuje napięta atmosfera. Przez te kilka dni Saul spał na kanapie przytulając kurę. Nagle pod dom podjeżdża niebieskie Porsche, z którego wychodzi Duff..
- Eeej, Slash! - krzyczy Blondyn. Nagle ktoś do niego zaczął strzelać, więc chłopak schował się do auta. Gdy już się uspokoiło na zewnątrz, teraz oboje wyszli. Mulat- z domu, a Duff- z samochodu.
- Nie prosiłem Cię tutaj. - Podszedł do Blondyna Loczek.
- Ale ja mam sprawę..I co ty masz na sobie?! Kapcie-króliczki?!- spojrzał się na "obuwie" dawnego gitarzysty.
- No i co? wygodne są.. To czego chcesz.
- Evę porwano.
- Aha. No I?
- Pomóż mi ją odnaleźć, proszę..
- No nie wiem... Nie?
- Zapłacę ci!
- Nie potrzebuję pieniędzy, mam Ally- to wszystko, czego potrzebuję.
- Co się z Tobą stało, Slash?!- podszedł do niego bliżej Blondyn.
- Nic, a co by się miało dziać? A i mów mi po prostu Saul. Nie jestem żadnym Slash'em.- po tej wypowiedzi Duff'a oczy przybrały kształt 5'cio złotówek.
- Ty kurwa od zawsze byłeś Slash, więc nie pieprz mi tu farmazonów!
- Ale już nie jestem, pogódź się z tym. - Mulat wszedł do domu, a za nim Blondas.
- Ally!
- Duffcio!- Brunetka wskoczyła na chłopaka i wtuliła się w niego- tęskniłam!- ucałowała go po
- No bo Evę porwano i proszę Slash'a by ja odnalazł..- puścił jej oczko, a ona się uśmiechnęła.
- Nie odnajdę jej, kurwa!- Mulat zbił szklankę.- Czy to takie trudne do zrozumienia?!
- Saul, dość! Masz odnaleźć Evcię, bo jak tego nie zrobisz, to z twojej dupy jesień średniowiecza zrobię i ogolę Cię na łyso!- Slash się spojrzał na swoja ukochaną przerażony.
- No dobra..A wiecie kto ją porwał?
- O ile się nie mylę to Gang Gunersów..
- Hmm.. Ostrzy są.. Ashba, Bumblefoot, Rose..- podrapał się Mulat po brodzie.- no zaryzykujmy...- po czym wszedł do supermegatajemnego pokoju, gdzie był supermegazajebisty komputer ze wszystkimi danymi całej populacji Świata. Wpisał ich dane, wyszło że są w Los Angeles. Pojechali tam.
Wycieczka dobiegła końca. Wszyscy zostali zabici, Eva została uwolniona, Slash wrócił do płatnych zabójstw, a jak się nie dawno okazało..Ally jest w ciąży :)
Happy End?